Jak nie dojechałem do zapory Pilchowickiej

Published 2021-09-25
Którejś sierpniowej soboty postanowiłem wybrać się na trasę od Rozdroża Izerskiego do Jeziora Pilchowickiego. Nie byłem tam z dekadę, więc chciałem sobie co nieco przypomnieć. Pech chciał, że po kilku kilometrach zauważyłem, że zapomniałem wziąć butelkę wody do plecaka i bidon z wyjątkiem małej butelki. Pomyślałem sobie jest sobota to sobie kupię coś po drodze. Nic bardziej mylnego. W wioskach przez które przejeżdżałem wszystkie sklepiki pozamykane na 4 spusty, Gorąco jak cholera, a człowiek nie wielbłąd pić musi. W efekcie nie dojeżdżam do celu, którym jest zapora Pilchowicka. Chyba druga pod względem wielkości w PL. Ewakuuje się 2 kilometry przed celem. Wracając zajeżdżam do pierwszego lepszego gospodarza, zresztą bardzo miłego ;), który daje mi kranówy. Tego dnia robię 60 kilometrów. Wróciłem totalnie wywalony i zniesmaczony, ale nauczony, żeby brać ze sobą więcej wody niż za mało;)))
---------------------------------------
Rower, którym jechałem:
MTB Kross Black Edition 4M
Kamera:
DJI Osmo Action
Nawigacja w telefonie:
Locus Pro (świetna), mapy MTB
----------------------------------------
00:00 Audio: Nine Lives - Unicorn Heads
03:39 Audio: City Night Lights - Bad Snacks
06:35 Audio: Cover - Patrick Patrikios
09:08 Audio: Twelve Speed - Slynk
11:45 Audio: Broken Ladder - Jeremy Black
16:26 Audio: Electro Fight - Kwon
19:03 Audio: CPT - Drew Banga

All Comments (2)
  • @Cykloop
    Bardzo malownicza trasa, piękne tereny tam u Ciebie Krzychu. Szkoda, że z tą wodą tak wyszło, bo byłeś już blisko . No, ale tu żartów nie ma, bez wody nie ma jazdy... 👍🙂👋Pozdrowienia